niedziela, 22 września 2013

Prolog

Ria 

   Siedziałam w ciasnym, portowym magazynie, gdy stare, metalowe drzwi otworzyły się z hukiem ,a dwóch przydupasów Scorpiusa wrzuciło do środka skatowanego mężczyznę. Twarz ofiary Garry'ego i Barry'ego przypominała nadgniły owoc, leżący pod drzewem minimum tydzień. Facet żył, bo jęknął przeraźliwie a potem Garry kopnął go w żebro. 

   Zrobiło mi się słabo, chociaż właściwie nie powinnam reagować na tego typu przemoc. Byłam do tego przyzwyczajona, w końcu od jedenastu lat jestem członkinią gangu Diablos. Ale po kolei. 
   Nazywam się Ria Cruz i w tym miesiącu skończyłam dwadzieścia trzy lata. Urodziłam się w stolicy Portoryko- San Juan. Przez pierwsze dwanaście lat życia, mieszkałam w ubogiej dzielnicy na przedmieściach miasta. Mój ojciec z zawodu był budowlańcem, ale przez całe swoje życie często zaglądał do flaszki, co powoli zaciągnęło go na samo dno. Moja matka Catalina trudniła się krawiectwem, ale z jej pensyjki nie mogliśmy wyżyć na odpowiednim poziomie. Ojciec przepijał wszystko co zarobił, także nigdy nie śmierdzieliśmy groszem. Właściwie wychowałam się na ulicy, uciekając przed "tatusiem",który pijaku lubił wyżywać się na matce a zwłaszcza na mnie. Gdy skończyłam dziesięć lat, jak każde dziecko wchodzące w wiek nastoletni zaczęłam mu pyskować. Jak się zapewne domyślacie, ojczulek nie przyjął tego zbyt dobrze. Do pewnego czasu, zadowalał się praniem mnie pasem albo pięścią, ale pewnego dnia, gdy wrócił wyjątkowo podkindrzony usiłował dźgnąć mnie nożem. Miarka się przebrała, wyzwolił we mnie długo ukrywane pokłady wściekłości i zdzieliłam go po zapitym łbie, ciężką, metalową patelnią. Upadł na ziemię a z jego rozdziawionej paszczy lała się krew, tworząc na płytkach w kuchni  szkarłatne plamy. Dojrzałam tam również kilka zębów, mojego ojczulka. 
   Podczas gdy  papa, odbywał przymusową drzemkę na chłodnej podłodze, ja niewiele się namyślając zaczęłam pakować manele. Matka, uderzyła w histeryczną nutę, lamentując to nad nietomnym ojcem to nad moją dolą. 
Nie miałam czasu słuchać jej jęków, zabrałam swoje rzeczy, znikając w ciemną noc, zanim mój oprawca doszedł do siebie. Ojca, nie widziałam już nigdy więcej, ale pięć lat później dowiedziałam się od matki, że jakiś kumpel poczęstował go nożem pod żebro. Stary wykrwawił się na śmierć a świat i matka odetchnęli z ulgą. Jeszcze jedno ścierwo mniej. 
   Po odejściu z rodzinnego gniazda, mój kumpel z podwórka Alvaro, naraił mnie do dziecięcej grupy, pracującej dla lokalnego szefa gangu Ringo Lopeza. 
   Lopez pracował dla mafii i raczej nie był kryształowym człowiekiem, ale nigdy nie traktował mnie jak popychadła. Na swój sposób go kochałam, bo zaopiekował się mną lepiej niż mój rodzony ojciec. Wiadome, że po nieudanych kradzieżach, raz czy dwa dostałam od niego po pysku, ale w gruncie rzeczy zawdzięczałam mu wolność. 
   Przed moimi osiemnastymi urodzinami, Ringo pożegnał się z tym łez padołem. Właściwie to w odejściu na łono Abrahama, pomógł mu Che Barrios aka Scorpius, którego amerykański odłam mafii namaścił na nowego bossa portorykańskiej siatki. 
   Od początku wiedziałam, że Scorpius zmieni nasze życie o 180 stopni. Nastał czas terroru, ci którzy nie potrafili się dostosować, na miejscu byli eliminowali. Alvaro, który był bardzo blisko z Ringiem,podzielił więc jego los. Scorpius zobaczył mnie nazajutrz, po wykonaniu wyroku na Lopezie. Pamiętam, gdy wszedł do magazynu w którym mieliśmy swoją bazę. Był to rosły chłop z wyraźnie zarysowaną szczęką, mocnymi barami i urodą typową dla hawajczyków. Jego ramiona i szyję, pokrywały liczne tatuaże a palec na dłoni zdobił złoty sygnet z brylantowookim  skorpionem. Przerażał mnie nie tyle swoją mocną posturą, co wzrokiem, który mroził krew w żyłach.  
   Moje obawy potwierdziły się w stu procentach. Kilka dni później, zostałam wezwana do domu Scorpiusa a tam oznajmiono mi w sposób dosadny, że zmienia się moja pozycja w gangu. Od tej chwili miałam zostać kimś w rodzaju kochanki szefa a moją inicjację zapoczątkowało to, że Barry i Garry zgwałcili mnie na jego oczach. Opierałam się, ale bydlaki sprały mnie niemalże do nieprzytomności. Scorpius patrzył na to wszystko ze stoickim spokojem. Gdy moja duma została skalana a ciało pohańbione, temu pieprzonemu potworowi nie drgnęła nawet powieka. Potem zostałam odesłana do pokoju na końcu korytarza a tam zajęła się mną służąca. W oczach tej starej kobiety wyczytałam strach i współczucie, ale nie odezwała się do mnie słowem. Dwa tygodnie zajęło mi wyleczenie skaleczeń i zadrapań oraz jako takie dojście do siebie. 
   Po tym czasie odwiedził mnie Scorpius. Co wydarzyło się potem, możecie sami się domyślić i nie było to dla mnie przyjemne. Od tej pory minęło pięć lat a ja dalej jestem zabawką w rękach Scorpiusa. Nie zabijam, nie muszę już kraść, ale służę mu jako obiekt do dymania. 
   Wiele razy próbowałam uciec, ale nigdy mi się nie udało. Moją jedyną bronią było to, że wbrew jego woli pomagałam ludziom z niższych struktur gangu. Wiele razy okradłam tego drania a jego brudne pieniądze wyżywiły głodujące dzieciaki z ulicy. Jeśli miałam upadlać się i pozwolić, żeby jego brudne łapy dotykały mojego ciała, to przynajmniej nie dawałam mu tego za darmo. 
Teraz zostałam wyznaczona do pilnowania tego nieszczęśnika, którego porzuciły mi osiłki Scorpiusa. 
    - Zajmij się nim koteczku. - zarecholił Barry niższy z przydupasów bossa. - Tylko nie rób mu dobrze, bo jak szef się dowie to zerż*** cię tak, że cię najlepszy chirurg nie zszyje. 
    - Wal się na ryj .- odwarknęłam wściekła. - Idź lepiej zajmij się swoją brudną pałą a mnie zostaw w spokoju!
Barry'ego zalała wściekłość. Miał ochotę zaszarżować na mnie, jak wściekły byk, ale w porę zatrzymał go Garry. O głowę wyższy i mniej narwany, jednym ciosem wymusił posłuszeństwo na swoim kumplu. W końcu to on był pierwszy po szefie. 
    - Szef zakazał ci jej tykać.- mruknął w stronę Barry'ego.
    - Ta dziwka mnie obraziła!- jęknął ten drugi, łapiąc się za obolałą szczękę z której ciekła krew. - Poza tym wybiłeś mi ząb, ch**u! 
    - Nie jęcz jak panienka! Zbierajmy się a ty...- zwrócił się do mnie.- Masz pilnować tego ścierwa i nie dopuścić, żeby się przekręcił.
Spojrzałam na nich z furią.
    - Spraliście go na miazgę a teraz chcecie, żeby żył?!- zasyczałam niczym wściekła kobra.- Co zrobił wam ten facet, że tak się z nim obeszliście?!
Barry uśmiechnął się, ukazując przerwę po brakującej dwójce. 
    - Widział za dużo...a teraz stul jadaczkę i pilnuj go!-powiedziawszy to zniknął za drzwiami a zaraz za nim ruszył jego kumpel. Ostry trzask metalowych drzwi i zgrzyt zasuwy oznajmiły mi, że zostałam zamknięta z człowiekiem znajdującym się na skraju życia i śmierci. 


Jesus


   Opuściłem pochmurny Manchester, by udać się do stolicy Hiszpanii a stamtąd reprezentacyjnym samolotem, wylecieliśmy do Portoryko. Gdy wychodziliśmy na płytę lotniska, powitała nas iście wakacyjna pogoda. Było ponad trzydzieści siedem stopni a Atlantyk w oddali skrzył się w promieniach słonecznych.    Ulokowano nas w pięciogwiazdkowym hotelu w starej części miasta tak zwanym "Starym San Juan". Po zapoznaniu się z grafikiem, udaliśmy się na wycieczkę po tym kolonialnym mieście a potem mieliśmy wrócić na kolację. 

   Po posiłku, każde z nas rozeszło się do swojego pokoju, ale ja w połowie drogi zauważyłem, że nie mam przy sobie telefonu. Pamiętałem, że w czasie kolacji dostałem sms'a od Joe i odłożyłem aparat na wolne miejsce obok mnie. 
Wróciłem się do jadalni, żeby sprawdzić czym mój iphone nadal tam leży, czy też może ktoś już się nim "zaopiekował". Gdy tam dotarłem i otworzyłem drzwi, moim oczom ukazał się makabryczny widok. Dwóch osiłków trzymało szefa hotelu, podczas gdy trzeci- rosły  i wytatuowany wbijał w bezwładne ciało hotelarza kuchenny nóż. Zamarłem. 
   Koleś już nie żył a ten brutal dźgał go niczym maszyna do zabijania. W tym osobniku, nie było za grosz człowieczeństwa a powiedzieć o nim zwierze to wielkie nadużycie. W końcu odblokowałem się, ale w tym momencie w głębi sali rozległ się dzwonek mojego iphone'a. Typ zaprzestał dziurawienia umrzyka a jeden z trzymających wskazał ręką na mnie. Wzrok mordercy spadł na mnie niczym grom z jasnego nieba. Rzuciłem się do ucieczki, ale cała trójka ruszyła w moją stronę, porzucając ciało hotelarza. 
   Dopadli mnie w korytarzu prowadzącym do kuchni, podcinając mi nogi. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam to upadek i pierwszy z wielu ciosów, które mi wymierzyli. 
Zapadłem w bolesną ciemność. 
   Obudził mnie delikatny dotyk dłoni, która oczyszczała moją twarz zakrzepłej krwi. Uchyliłem opuchnięte powieki, czując jak żebra i twarz pulsują mi żywym bólem. 
    - Jezu Chryste!. - wyszeptała kobieta. - Jakie ty masz niewiarygodne oczy!
Dostrzegła je, pomimo tego, że jestem opuchnięty jak nadgniłe jabłko?
    - Jezus się zgadza, ale profesja nie bardzo. - mruknąłem, czując jakby ktoś zrzucił na moją klatkę piersiową coś ciężkiego. 
    - Kim jesteś?- zapytała mnie dziewczyna. 
Jej uśmiech był ujmujący a ciemne włosy przewiązane czerwoną bandaną opadały na ramiona, odziane w skórzaną kurtkę. 
    - Jesus Navas.- odpowiedziałem słabo. - Piłkarz. A ty?
    - Ria Cruz, chwilowo twoja pielęgniarka. Jak tutaj trafiłeś?
    - Nie pamiętam.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Wiem tylko, że pobił mnie wytatuowany typ z dwoma przydupasami.  
    - Scorpius. - szepnęła przerażona. - Ale dlaczego on osobiście? Coś mu zrobiłeś? Jakieś interesy z nim? Mów!- ponaglała mnie.
    - Widziałem...- odetchnąłem ciężko.- Widziałem, jak on dziurawi szefa hotelu. Nic mu nie zrobiłem.
    - O k***a!- jęknęła przerażona Ria.- Mam nadzieję, że twój boski patron sprawi cud, bo inaczej nie uda ci się uniknąć losu tego typka. Jeśli widziałeś jak Scorpius osobiście kogoś morduje, to masz przerąbane. 
    - On mnie zabije?- zapytałem przerażony. 
Nie mogę umrzeć! Mam dopiero dwadzieścia osiem lat! 
    - Masz to pewne jak w banku. - odpowiedziała nieco piskliwie. 
    - Święty Jerzy. - jęknąłem przerażony. - Ratuj mnie!- uczepiłem się kurczowo jej dłoni. 
    - Jak?- zapytała.
    - Błagam cię!- czułem jak pod moimi zsinaiałymi powiekami zbierają się łzy. - Błagam! 

                                            


_______________________________________________________________________

Witajcie na moim nowym blogu! Jak obiecywałam to opowiadanie, będzie się różnić od poprzednich a i Ria nie przypomina moich wcześniejszych bohaterek. Od dłuższego czasu miałam ochotę na wykreowanie, ciemnego, mafijnego półświatka.
Co myślicie o prologu? Ja póki co jestem umiarkowanie zadowolona, ale mam już rozpisaną fabułę i nie mogę zarzucić tego pomysłu. Życzę miłego czytania! 
                                                                 Pozdrawiam serdecznie Fiolka :*
                                                           

8 komentarzy:

  1. Zapowiada się ciekawie. Tak jak napisałaś pod tekstem, Ria jest zupełnie inna niż pozostałe twoje bohaterki. Przyciąga uwagę i chętnie dowiem się o niej czegoś więcej. I muszę przyznać jej rację- on ma nieziemskie oczy :D Mam nadzieję, że oboje zdołają uciec od Scorpusa. Pozdrawiam, czekam na ciąg dalszy i dodaję twój blog do linków :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostro zaczęłaś! Biedny Jezus, panowie złoczyńcy zrobili z niego befsztyk tatarski. Nie wątpię jednakowoż, że czułą opiekę ma zapewnioną ;D Oby tylko udało im się zwiać od Scorpiusa i jego jakże uroczych przydupasów, którzy powinni się nazywać Głupi i Głupszy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się :)
    Świetny pomysł, jeszcze nie spotkałam się z opowiadaniem o takiej fabule.
    Ria rzeczywiście bardzo dużo przeżyła, co na pewno w dużym stopniu ukształtowało jej charakter. No i jest Jesus;D
    Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha, dobre! Niby coś w stylu kryminału, tak? Ale tak czy siak mnie rozwaliło " - Jezu Chryste!. - wyszeptała kobieta. - Jakie ty masz niewiarygodne oczy!
    Dostrzegła je, pomimo tego, że jestem opuchnięty jak nadgniłe jabłko?
    - Jezus się zgadza, ale profesja nie bardzo." :D To naprawdę genialne! Cytat tekstu. Chociaż ja osobiście też często nawiązuję coś do Navasa w takich kategoriach :D
    No dobra, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na rozdział 1 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. miła odmiana, naprawde miła jeśli chodzi o wrażenia po przeczytaniu - bo tematyka rzadka a właściwie to powinnam powiedzieć, że z czymś takim jeszcze sie nie spotkałam - ale bohaterowie znaleźli się w dość nieciekawej sytuacji. chciałabym wiedzieć, co ta Ria wykombinuje, a wykombinuje coś na pewno, no nie? ;) ah ten Jesus.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesus najsłodszy! Ten biedny Hiszpański piłkarzyk był w niewłaściwej chwili w niewłaściwym czasie... Boroczek... Jego oczy są magiczne i nie wiem jak aż magiczne ;D
    Buziaki i czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęło się bosko ;) Coś nowego, innego... no i o Navasie... Jak się w ogóle można skupić przy tych oczach?
    W każdym razie moja obecność tutaj jest zdecydowanie obowiązkowa :D
    Pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezusie, jakie on ma oczy ;o Normalnie zaglądają wgłąb duszy. Cholernie podobają mi się takie klimaty, sama mam zamiar zacząć pisać opowiadanie w podobnym stylu po tym jak zaczęłam grać po raz już nie wiem który w GTA IV: The Ballad of Gay Tony.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli chcesz napisać komentarz typu "Fajny blog. Zapraszam do siebie." to oszczędź sobie klikania w klawiaturę, bo takie komentarze usuwam od ręki.